Ania Mojsak
Komentarze: 1
Poniedziałek. 6 dzień remontu na klatce schodowej. 7.00 już wiercą. Taaa to jest mobilizacja do wstawania do pracy. No może przesada, że gnam ale staram sie w miarę szybko opuścić to miejsce pogromu. Wskakuje w porteczki i szybko myje zaspane oko. I już jestem w tumanie kurzu.
I co? i jak zwykle w poniedziałek wpadam na panią Zenia... dozorczyni...
- No witam , witam widzę, że niesie pani śmieci. Patrzę na nią głupawo. No fakt niosę. z rozpędu wzięłam je, bo potknęłam się o nie pod drzwiami.
- A segregacja była? Segregacja? Jaka segregacja?
- No buteleczki plastykowe, szklane no i dykta? Jezu co? Nic nie segregowałam!!
- A wstyd - tyle sie o tym mówi. I kartka wisiała na drzwiach. No to proszę teraz za mną do kosza i będziemy segregować. Zbaraniałam i taka bezsilna idę za panią Zenia.
I co i zaczynam segregować. W sumie dochodzę do pierwszej butelki i odblokowuje mnie. No nie będę stała tak przy niej i grzebała w śmieciach. Chce zostawić śmieci w jakimś ogólnym kuble a tu co? dupa. pani Zenia nie pozwoliła mi ich wrzucić.
Jestem już spóźniona do redakcji. ... autobus uciekł. a miało być tak pięknie - pierwszy raz bez spóźnienia. Norma nie ma się co dziwić... tyle, że nadal mam te śmieci ze sobą, bo jakoś nie było gdzie ich wyrzucić. Jadą trochę ale trudno po pracy poszukam jakiegoś bardziej przyjaznego kosza.
Dodaj komentarz